Legendarny El Mariachi wychodzi z odosobnienia, aby udaremnić zamach na prezydenta Meksyku i przy okazji, wyrównać stare porachunki.
Dopełnienie trylogii o El Mariachi. Wędrowny grajek musi tym razem zmierzyć się z kartelem narkotykowym, który planuje zamach na prezydenta Meksyku oraz ze skorumpowanym agentem FBI. Żądny zemsty Mariachi wkracza na ścieżkę krwi by raz jeszcze dokonać zemsty. opis dystrybutora
Mniej jest finezji, więcej kul, mniej dowcipu, więcej wybuchów… przeczytaj recenzję
Zobaczyć i owszem należy. Ale zachwycić się? Chyba tylko Salmą Hayek, której tutaj notabene jest stanowczo za mało. przeczytaj recenzję
Kiedy w hotelu El Mariachi otwiera swoje pudło na gitarę, możemy zobaczyć część jego noży Navajas z Desperado przywiązanych do pokrywy pokrowca. zobacz więcej
Lorenzo w ramach ćwiczeń strzela do butelki alkoholu, którą trzyma jego brat. W kolejnym ujęcia widać, że butelka jest już zupełnie inaczej rozbita, w inny sposób trzymana i ma jeszcze dodatkowo etykietkę. zobacz więcej
Możliwe spoilery Z planu filmowego — Zdjęcia do filmu trwały siedem tygodni. Rodriguez posłużył się nową dwudziestoczteroklatkową kamerą Sony High – Definition Video. Pełne możliwości tej techniki zaprezentował po raz pierwszy George Lucas kręcąc nowe odsłony „Gwiezdnych wojen”. Oprócz obniżenia kosztów produkcji, dla Rodrigueza takie rozwiązanie miało i inny, ważniejszy sens. Bardzo obawiał się on... zobacz więcej
Ta strona powstała dzięki ludziom takim jak Ty. Każdy zarejestrowany użytkownik ma możliwość uzupełniania informacji
o filmie.
Poniżej przedstawiamy listę autorów dla tego filmu:
Pozostałe
Proszę czekać…
Fajna rozwałka… – Fabuła nieshcematyczna, rozwalająca się w pewnych momentach, ale przecież nie o fabułe tu chodzi. Chodzi tu o to, żeby Mariachi rozwalał wszystkich, niczym Pan Smith w "Shoot’Em up", szkoda, że mniej efektownie. Ale Rodriguez dodał do filmu kilka wątków, które mi się kompletnie nie wpasowały (na chuja ta Mendesowa tutaj?). Ale i tak najlepszy był Johnny Depp, z wydłubanymi oczami. Tylko za tą sekwencję jest 5, a nie 4. Bo ten film, choć trwający niewiele ponad 90 minut, chwilami strasznie się dłużył, sceny kacji, pod koniec, cienko wykonane, a sama postać Mariachiego jakby zepchnięta na drugi plan. Szkoda, bo Banderasowi wychodzi granie tej postaci jak żadnej innej.
5/10